środa, 21 marca 2012

Niszczenie nauki polskiej cz. 1

Józef Kossecki

Okres stalinowski cz. 1



Wielka podatność na manipulacje współczesnego pokolenia nie jest dziełem przypadku. Poprzedził ja dość długi okres przygotowawczy, którego początku należy szukać w okresie stalinowskim, a ściśle mówiąc po 1948 roku. W tym to okresie niemal całkowicie usunięto z programów szkolnych, jak również programów studiów te przedmioty, które uczyły samodzielnego, krytycznego myślenia, a tym samym uodparniały ludzi na wszelkiego rodzaju manipulacje.

W ścisłym kierownictwie politycznym partii za aparat bezpieczeństwa odpowiedzialny był Jakub Berman, który również sprawował kontrolę nad sprawami ideologii, a w związku z tym podlegały mu takie instrumenty sterowania społecznego i walki informacyjnej jak propaganda, nauka wraz ze szkolnictwem i kultura, które według obowiązujących wówczas koncepcji marksistowsko-leninowskich miały służyć przede wszystkim do indoktrynacji ideologicznej społeczeństwa.


Jakub Berman (1901-1984)

Indoktrynacja ta była wówczas prowadzona w dużej mierze wbrew podstawowym zasadom socjotechniki propagandy, z których wykorzystywano tylko nieliczne - najbardziej proste i prymitywne.

Podstawową zasadą socjotechniki propagandy, którą wykorzystywano w procesie indoktrynacji naszego narodu w okresie stalinowskim, była zasada masowości i długotrwałości działania. Propagandę i indoktrynację prowadzono w skali masowej - wszędzie i stale. Nie było takiej dziedziny życia społecznego, do której by się ona nie wciskała w sposób nachalny.
Oczywiście w rezultacie po pewnym czasie uzyskano efekt znieczulenia na tę propagandę, co dało znać o sobie już w okresie kryzysu związanego z procesem destalinizacji w 1956 roku.

Zgodnie z zasadami socjotechniki propagandy, działania zmierzające do przekształcenia świadomości społecznej powinny być prowadzone stopniowo, przy wykorzystaniu istniejącego w społeczeństwie kodu społeczno-kulturowego i funkcjonujących w nim stereotypów.

Natomiast indoktrynacja marksistowska, w okresie stalinowskim, była w Polsce prowadzona bardzo szybko i w dużej mierze w sposób sprzeczny z polskim kodem społeczno-kulturowym. Podstawowe elementy tego kodu to - jak wspomnieliśmy wcześniej - trzy stereotypy: rycerski, męczennika i szlachecki. Tymczasem propaganda komunistyczna zajmowała się opluwaniem polskich bohaterów (nie tylko z okresu ostatniej wojny) i w ogóle dużej części polskiej tradycji. Co więcej wielu bohaterów z okresu II wojny światowej prześladowano, a nawet mordowano. Było to działanie propagandy – i nie tylko propagandy, wbrew stereotypom – rycerskiemu i męczennika. Nic dziwnego, że naród polski był niejako impregnowany przeciw tego rodzaju propagandzie i indoktrynacji, której miała ona służyć.

Jedynie stereotyp szlachecki był w propagandzie partyjnej i państwowej PRL wykorzystywany w zdegenerowanej formie – propagowano mianowicie tzw. awans społeczny.
Awansem tym miało być przeniesienie się ze wsi do miasta, zdobycie wykształcenia, stanowiska kierowniczego, wstąpienie do partii itd. Ten motyw faktycznie chwycił w skali masowej, przyciągając jednak nie tylko zwyczajnych ludzi – chłopów i robotników – ale również amatorów łatwej kariery niezależnej od wyników pracy, co wkrótce zaowocowało powstaniem tzw. nomenklatury, która szybko się zdegenerowała. Zarówno w szeregach partii jak i w murach wyższych uczelni znalazło się bardzo wielu ludzi (a w miarę upływu czasu i postępów budownictwa socjalistycznego było ich coraz więcej), których mało interesowała ideologia, nauka czy wykonywany zawód, natomiast chodziło im głównie o osobistą ułatwioną karierę za wszelką cenę.

Od tysiąca lat integralną częścią polskiej kultury narodowej jest religia katolicka, która
zrosła się z naszym kodem społeczno-kulturowym. Zgodnie więc z zasadami socjotechniki propagandy, indoktrynację marksistowską (podobnie zresztą jak każdą inną) - jeżeli miała być skuteczna - należało rozpocząć od wskazania punktów stycznych marksizmu i katolicyzmu.

Marksowską teorię wartości dodatkowej i walkę z wyzyskiem prowadzoną przez marksistów, można było przedstawić jako kontynuację walki św. Tomasza z Akwinu z lichwiarskim wyzyskiem w średniowieczu. W sferze zaś filozofii można było wskazywać daleko idące pokrewieństwo między epistemologią marksistowską i tomistyczną. Tymczasem propaganda partyjno-państwowa w PRL zajmowała się głównie propagowaniem tzw. naukowego światopoglądu, eksponując zasadnicze różnice między materializmem a fideizmem (idealizmem) w sferze ontologii.

W ramach indoktrynacji marksistowskiej mało czasu poświęcano nauce samodzielnego stosowania metody dialektycznej, natomiast przedstawiano marksizm jako zbiór prawd „naukowych”, „jedynie słusznych”, odkrytych przez klasyków marksizmu-leninizm (nieomal przez nich „objawionych”), do których interpretacji uprawnieni są tylko partyjni „uczeni w piśmie”.

Ta metoda indoktrynacji mogła ewentualnie być skuteczna w środowiskach żydowskich, w których funkcjonuje stereotyp uczonego rabina, nie mogła natomiast dać trwałych rezultatów w środowiskach polskich.

Funkcjonujący w polskim narodzie stereotyp męczennika powodował, że represje i prześladowania policyjne i administracyjno-sądowe, wspomagające indoktrynację, w skali masowej i w dłuższym okresie czasu, przynosiły skutki przeciwne do zamierzonych, podnosząc autorytet zarówno Kościoła – który stał się w tym czasie jedyną ostoją niezależności od partii i sterowanego przez nią państwa, jak i osób prześladowanych.

Większość ludzi programujących indoktrynację ideologiczną w Polsce na przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych, prawdopodobnie nie zdawała sobie sprawy z opisanych wyżej prawidłowości, bezkrytycznie stosując metody wzorowane na tych, które stosowano w ZSRR. Podstawą tych metod była totalna indoktrynacja ideologiczna połączona z biurokratyzacją poszczególnych dziedzin życia społecznego – obejmująca nie tylko zwyczajną propagandę, lecz także naukę, kulturę i szkolnictwo.

Rozpoczęto w tym czasie akcję etatyzacji i ideologizacji polskiej nauki i polskiego szkolnictwa. W miejsce dawnych, mających wieloletnią tradycję społecznych instytucji naukowych - takich jak Polska Akademia Umiejętności i Towarzystwo Naukowe Warszawskie - w dniu 30 października 1951 r. powołano do życia biurokratyczną strukturę w postaci Polskiej Akademii Nauk (odpowiednik Akademii Nauk ZSRR), która miała być „sztabem generalnym armii polskich uczonych, kroczących w pierwszym szeregu budowniczych socjalizmu w Polsce”. Na posiedzeniu Komitetu Wykonawczego I Kongresu Nauki Polskiej w dniu 8 września 1950 r., z udziałem ministra Adama Rapackiego, ustalono, że należy zapewnić udział w strukturze Akademii czynników rządowych „ze względu na słabość ideologiczną większości naszych uczonych”, chodziło o to, by „Akademia mogła być terenem walki ideologicznej w kołach naukowych”2.

„W ramach «akcji N» partia przejęła pod kontrolę przede wszystkim dwa najważniejsze odcinki frontu nauki - decyzje programowo-organizacyjne i sprawy personalne. Działania dziedzinowych kierowników frontu koordynował nieliczny zespół etatowych pracowników Wydziału Nauki i Szkół Wyższych KC PZPR. Kierownik Wydziału konsultował ważniejsze decyzje z sekretarzem KC, Edwardem Ochabem, ten zaś prowadził rozmowy z członkiem Biura Politycznego Jakubem Bermanem. Przy Wydziale działało kolegium, złożone z kierowników poszczególnych odcinków frontu nauki. W terenie sprawami uczelni zajmował się jeden z instruktorów wydziału propagandy danego komitetu wojewódzkiego.

Zgodnie z wytycznymi władz partyjnych «Nowe Drogi» (organ teoretyczny i polityczny KC PZPR - przyp. J. K.), a następnie inne periodyki, rozpoczęły szeroko zakrojoną akcję popularyzacji problematyki ideologicznej, opartą na dorobku nauki radzieckiej. Z wzorów pracy ogólnopartyjnej przenoszono do środowiska naukowego takie formy działania jak: kampanie, akcje, samokrytykę. Pojawili się zwolennicy cytatologii, eksponujący zdania klasyków marksizmu jako dowód poprawności metodologicznej. Eksponowano tezy Stalina - «największego uczonego naszych czasów». (...)Do życia naukowego wprowadzono publicystykę, wspartą o autorytet władzy. Oficjalny charakter miała dyskusja o wypowiedziach Stalina na temat językoznawstwa, czy debata na temat osiągnięć Łysenki (radzieckiego biologa profesora-szarlatana – przyp. J. K.). Operowano w dyskusji dychotomicznym podziałem na naukę «burżuazyjną» i «socjalistyczną», «dawną» i «nową». W procesie walki o nową naukę kryły się często w kostiumie ideologicznym grupowe i jednostkowe interesy”3.

Wytyczne do „akcji N” (N - nauka) zostały sformułowane w niepublikowanej uchwale Biura Politycznego KC PZPR z 23 czerwca 1949 r. w sprawie Kongresu Nauki. Rzucono hasło „ofensywy ideologicznej”, zapowiedziano propagowanie marksizmu i włączenie nauki do „pracy nad wykonaniem” Planu Sześcioletniego. Celem ofensywy miało być wyizolowanie „elementów zdecydowanie reakcyjnych” w środowisku naukowym. W listopadzie 1949 r. projekt organizacji I Kongresu Nauki Polskiej omawiało Biuro Polityczne. W lutym 1950 r. powołano Komitet Wykonawczy I KNP, który zgodnie z wytycznymi władz politycznych przygotował scenariusz, według którego w dniach od 29 czerwca do 2 lipca 1951 r. odbył się wspomniany Kongres.

W tym czasie Rada Główna do Spraw Nauki i Szkolnictwa Wyższego zeszła do roli organu wykonawczego Ministerstwa Szkół Wyższych i Nauki. Po reorganizacji w lipcu 1949 r. Prezydium Rady było coraz bardziej tożsame z kierownictwem resortu.

W dniach 15 i 16 lipca 1950 r. obradowało plenum KC PZPR, na którym referat „Zagadnienia kadr w świetle zadań Planu Sześcioletniego” wygłosił Zenon Nowak.

„W dyskusji nad referatem A. Rapacki dowodził: «Przy wszystkich wysiłkach i sukcesach w walce o starą kadrę nie dokonamy decydującego przełomu w walce o ideologiczną treść i sens nauczania bez wychowania nowej, swojej kadry pomocniczych sił naukowych.
Wiemy natomiast, że polityczny stan kadry asystenckiej jest gorszy niż kadry profesorskiej. Tu musi niedługo nastąpić gruntowny przełom przy zastosowaniu rewolucyjnych metod szkolenia tej kadry». Nie zapomniano też oczywiście o metodzie administracyjnej selekcji asystentów i adiunktów, dla resortu była to droga znacznie prostsza i łatwiejsza w wykonaniu”4.

Zgodnie z tą koncepcją tych starych profesorów, którzy nie odpowiadali ideologicznym kryteriom odsunięto od kształcenia młodej kadry. Musieli więc odejść na boczny tor tacy wybitni profesorowie jak Czekanowski, Ajdukiewicz, Ingarden, Kotarbiński, Ossowski, Tatarkiewicz i wielu innych. Profesorami i docentami mianowano wielu „politycznie pewnych”, którzy przedtem najczęściej niewiele mieli wspólnego z pracą naukową, a zdarzali się wśród nich nawet tacy, którzy nie mieli ukończonych wyższych studiów (wyjątek w tym gronie stanowił profesor Adam Schaff, który miał ukończone studia prawnicze przed wojną na uniwersytecie we Lwowie i zrobił wojenny doktorat w ZSRR z zakresu filozofii). Korzystały też z sytuacji wszelkiego rodzaju miernoty, które działalnością polityczną pomagały sobie w karierze naukowej.

Do szybkościowego kształcenia kadry naukowej w humanistyce utworzono Instytut Kształcenia Kadr Naukowych.

„Instytut Kształcenia Kadr Naukowych zaczęto organizować jedynie z koncepcją późniejszego dyrektora, A. Schaffa. W marcu 1950 r. uformowano trzy wydziały: filozofii z teorią państwa i prawa, historii oraz ekonomii politycznej. Kierunki te uznano więc za newralgiczne kadrowo. Większość przyszłych wykładowców odbyła parotygodniowy kurs specjalny w placówkach radzieckich, wspominano też doświadczenia dawnego Instytutu Czerwonej Profesury. Kształcenie w IKKN miało trwać trzy lata, dotyczyło wyłącznie osób mających rekomendacje władz partyjnych. Zakładano, iż kandydaci będą mieć ukończoną szkołę średnią, ale istniała możliwość pominięcia i tego wymogu5. W toku zajęć słuchacze IKKN mieli prowadzić własne wykłady w Szkole Partyjnej oraz w uczelniach warszawskich. Przygotowywali też na seminariach własne doktoraty. Wydziały IKKN dzieliły się na katedry, kierownicy tych katedr posiadali w większości etaty w zwykłej uczelni.

Pierwszym publicznym wystąpieniem pracowników IKKN była sesja teoretyczna, poświęcona omówieniu znaczenia prac Stalina o językoznawstwie, zorganizowana przy współudziale «Nowych Dróg» 4 grudnia 1950 r. Przykładem polemicznych prac może być broszura Bronisława Baczki «O poglądach filozoficznych i społeczno-politycznych Tadeusza Kotarbińskiego». Ideą wokół której koncentrowała się działalność pracowników IKKN była koncepcja «partyjności nauki». Emil Adler w artykule «Partyjność filozofii i nauki», na łamach PAN-owskiej «Nauki Polskiej» (1953, nr 2) wskazywał że «wszelkie deklarowanie ponadklasowości, ponadpartyjności w zagadnieniu filozofii, a więc zagadnieniu należącym do nadbudowy, jest obłudą i świadomym stawaniem w służbie imperialistycznej burżuazji i jej niedobitków u nas»”6.

Aby się przekonać co to oznaczało w praktyce naukowej, warto przytoczyć pewne charakterystyczne cytaty z prac „naukowych”, które spełniały postulat „partyjności” - tak jak ją rozumiał Adler, Berman i inni organizatorzy ówczesnego życia naukowego w Polsce i ich radzieccy nauczyciele.

Swoistym katechizmem „partyjnej filozofii” a la Adler był „Krótki słownik filozoficzny” pod redakcją M. Rozentala i P. Judina, przetłumaczony na język polski i wydany w 1955 roku. Pod hasłem „Teoria względności” czytamy w nim:

„(...) Einstein ignoruje rzeczywistą podstawę teorii względności - słuszne pojmowanie materii. Przedstawia on tę teorię jako wniosek z pewnych rzekomo konwencjonalnie przyjętych postulatów, pozwalających «opisać» zależności między wielkościami przestrzennymi i czasowymi. (...) Wychodząc z wypaczonej interpretacji zasady względności, wyciąga Einstein w ogólnej teorii względności antynaukowy wniosek o równej prawomocności systemu Kopernika i Ptolomeusza, tj. wniosek, że równie słuszne jest twierdzenie przypisujące Ziemi ruch wokół Słońca (i układu słonecznego), jak twierdzenie przypisujące Słońcu ruch wokół Ziemi. Twierdzenie to jest z gruntu fałszywe i antynaukowe, ponieważ neguje ono materialną, genetyczną jedność układu słonecznego i prowadzi do bezsensownych wniosków w rodzaju wniosku o nieskończonej prędkości ruchu oddalonych ciał niebieskich względem (obracającej się) Ziemi. Zarazem zmierza ono do zdyskredytowania wielkiego rewolucyjnego odkrycia Kopernika. Idealistycznej interpretacji teorii względności uchwycili się obskuranci i mistycy, którzy dogadali się aż do realności czwartego wymiaru przestrzeni, skończoności świata i tym podobnych nonsensów. Błędy Einsteina są świadectwem tego, jak słuszna teoria fizyczna w warunkach ogólnego gnicia kultury burżuazyjnej zostaje wypaczona i jest wykorzystywana przez idealizm. Radzieccy fizycy i filozofowie obalili szereg antynaukowych twierdzeń zwolenników Einsteina, Eddingtona i innych. (...)”7.

Z kolei pod hasłem „Cybernetyka” czytamy w cytowanym Słowniku:

„(...) – reakcyjna pseudonauka, stworzona w USA po drugiej wojnie światowej i szeroko propagowana również w innych krajach kapitalistycznych; postać współczesnego mechanicyzmu. (...) Cybernetyka jest w istocie skierowana przeciwko dialektyce materialistycznej, przeciwko współczesnej fizjologii naukowej ugruntowanej przez I. P. Pawłowa i marksistowskiemu, naukowemu pojmowaniu praw życia społecznego. Ta mechanistyczna, metafizyczna pseudonauka daje się doskonale kojarzyć z idealizmem w filozofii, psychologii, socjologii.

W cybernetyce ujawnia się w sposób jaskrawy jeden z podstawowych rysów światopoglądu burżuazyjnego – jego antyhumanitaryzm, dążenie do przekształcenia robotnika w dodatek do maszyny, narzędzie produkcji i wojny. (...) Podżegacze do nowej wojny światowej wykorzystują cybernetykę do swych brudnych celów. (...) Cybernetyka jest więc nie tylko ideologiczną bronią reakcji imperialistycznej, ale i środkiem realizacji jej agresywnych planów wojennych”8.

Uprawianie cybernetyki było w krajach komunistycznych w okresie stalinowskim zakazane, a np. twórca polskiej cybernetyki profesor Marian Mazur, musiał w tym czasie tworzyć swą cybernetyczną teorię układów samodzielnych potajemnie, oficjalnie uprawiając naukę o termoelektryczności, za dorobek z tej dziedziny uzyskał doktorat i tytuł profesora nadzwyczajnego, potem zaś gdy po 1956 roku można już było w PRL uprawiać cybernetykę i mógł oficjalnie zająć się tą dziedziną, nie uzyskał już tytułu profesora zwyczajnego9.

Rezultat był taki, że nauka zachodnia - zwłaszcza amerykańska - oprócz wyprzedzenia związanego z tym, że cybernetyka jako współczesna, zmatematyzowana dyscyplina naukowa powstała w USA, uzyskała jeszcze dodatkowe wyprzedzenie spowodowane zakazem uprawiania cybernetyki w bloku komunistycznym. Dopiero na skutek interwencji radzieckich wojskowych zakaz ten został cofnięty.

Pod hasłem „Psychologiczna szkoła w socjologii” znajdujemy w cytowanym Słowniku następujące informacje:

„(...) - reakcyjna, antynaukowa teoria rozwoju społecznego, która szczególnie rozpowszechniła się w epoce imperializmu w Stanach Zjednoczonych, w Anglii i Francji. Szkoła psychologiczna w socjologii zwraca się przeciw materialistycznemu pojmowaniu dziejów; chce ona udowodnić, że podstawą społeczeństwa jest psychika ludzi i że od psychiki zależy ekonomiczne i polityczne życie społeczeństwa. (...) Jednym z założycieli szkoły psychologicznej w socjologii jest reakcyjny socjolog francuski G. Tarde (1843-1904), który wystąpił z tzw. teorią naśladownictwa. Według Tarde'a całe życie społeczne jest podporządkowane tkwiącemu w naturze ludzkiej instynktowi naśladownictwa. (...) Lud jest dla Tarde'a przede wszystkim zwykłym wykonawcą cudzej woli; odmawia on ludowi jakiejkolwiek inicjatywy twórczej. Na tej podstawie Tarde twierdzi, że klasa robotnicza potrzebuje kierownictwa kapitalistów.

Śladem Tarde'a reakcyjne idee szkoły psychologicznej rozwijali socjologowie amerykańscy F. Giddings i L. Ward. Obaj oni, uznając za główne siły napędowe rozwoju społecznego uczucia, myśli, zdolności i pragnienia ludzi, głoszą, że kapitalistyczny sposób produkcji jest nieodzowną konsekwencją «normalnej» psychiki ludzkiej. (...) W Ameryce współczesnej przedstawiciele psychologicznej szkoły w socjologii – Rosa, Bogardus, Bernard i inni - głoszą, iż «stuprocentowi» Amerykanie są ludźmi posiadającymi «wyższą» psychikę i na tej podstawie wzywają do ustanowienia władzy amerykańskiego kapitału finansowego nad światem. Pomagając w podżeganiu do wojny twierdzą oni, że u podstaw ludzkiego postępowania leży rzekomo specyficzny «instynkt wojowniczości». Wielu przedstawicieli psychologicznej szkoły w socjologii stoi na stanowisku freudyzmu i usiłuje zohydzić walkę mas pracujących o pokój, demokrację i socjalizm przez twierdzenie, że walka ta jest wynikiem chorobliwych «popędów» podświadomych. Postępowi, demokratyczni uczeni w Stanach Zjednoczonych ostro występują przeciw szkole psychologicznej w socjologii jako orężowi ideologicznemu amerykańskiego imperializmu”10.

Pod hasłem „Freudyzm” znajdujemy w Słowniku następujące informacje:

„(...) - reakcyjny prąd idealistyczny w psychologii, rozpowszechniony za granicą, obecnie zwłaszcza w Ameryce. (...) Freudyzm uważa, że świadomość jest podporządkowana «podświadomości», której treścią jest «libido», tj. popęd płciowy. (...)

(...) Psychologia naukowa wyśmiewa twierdzenie, jakoby popęd płciowy powstawał we wczesnym dzieciństwie, i stanowczo neguje «fatalistyczne przesądzanie» losu człowieka przez jakikolwiek «czynnik». Reakcyjność freudyzmu ujawnia się w pełni w jego śmiesznych próbach «wytłumaczenia» zjawisk społecznych - od obrzędów i mitów «społeczeństw pierwotnych» począwszy, a kończąc na współczesnych wojnach i rewolucjach. Od freudyzmu niczym się zasadniczo nie różni «neofreudyzm», dążący do pewnego osłabienia roli «libido» lub zastąpienia go innym podobnym «czynnikiem». Freudyzm i «neofreudyzm» pozostają obecnie w służbie imperializmu amerykańskiego, który «teorię», głoszącą, że świadomość podporządkowana jest «podświadomości», wykorzystuje w celu usprawiedliwienia i rozwijania najniższych i najnikczemniejszych dążeń i instynktów ludzkich”11.

Psychologiczne podejście do zagadnień socjologicznych, a w szczególności znajomość możliwości wykorzystania podświadomości w procesach sterowania ludźmi, ma zasadnicze znaczenie dla skuteczności reklamy, agitacji i propagandy. Zaniedbanie tej problematyki w PRL - podobnie jak w ZSRR i innych krajach komunistycznych - musiało wpłynąć negatywnie na efektywność informacyjnego oddziaływania zarówno na własny naród jak i na inne społeczeństwa, przyczyniając się walnie do ostatecznego przegrania przez Związek Radziecki tzw. zimnej wojny, w której walka informacyjna odgrywała zasadniczą rolę.

Stalinowskie „upartyjnianie” nauki przyniosło zgubne skutki dla polskiej (podobnie jak radzieckiej) humanistyki. Jak można się zorientować z przytoczonych wyżej obszernych cytatów, w miejsce pojęć wprowadzono do nauki stereotypy propagandowe negatywne i pozytywne. Słowo „naukowy” oznaczało synonim stalinowskiego - oczywiście pozytywnego - stereotypu „marksistowsko-leninowskiego” poglądu na świat. Natomiast „nauka zachodnia” - zwłaszcza zaś amerykańska - funkcjonowała jako negatywny stereotyp, obok negatywnego stereotypu „amerykańskiego imperializmu”. Podobnie słowo „idealistyczny” funkcjonowało jako stereotyp negatywny, natomiast słowo „materialistyczny” jako stereotyp pozytywny itd. Cały ten system stereotypów - negatywnych i pozytywnych - służył indoktrynacji ideologiczno-politycznej.

Warto też stwierdzić, że w cytowanym Słowniku - podobnie jak w innych analogicznych dziełach „naukowych” - brak było odsyłaczy do źródeł. Wyjątek stanowiły odsyłacze do dzieł klasyków marksizmu-leninizmu w stalinowskiej wersji - tzn. dzieł Marksa, Engelsa, Lenina i Stalina (po 1956 r. Stalin został usunięty z tego kanonu) - i ewentualnie pomniejszych urzędowych autorytetów. Cytat z dzieł klasyka marksizmu (ewentualnie innego urzędowego autorytetu) występował przy tym jako „naukowy” dowód prawdziwości twierdzenia.
Trzeba też stwierdzić, że samo pojęcie „twierdzenie prawdziwe lub fałszywe”, zaczęto zastępować pojęciem „twierdzenie obiektywne lub subiektywne” zaczerpniętym z leninowskiej teorii odbicia, stanowiącej marksistowski surogat epistemologii12.

Józef Kossecki

Niszczenie nauki polskiej cz. 2 - Okres stalinowski cz. 2

---------------------------------------------

2 P. Hübner, Nauka polska po II wojnie światowej - idee i instytucje, Warszawa 1987, s. 143-144.

3 Tamże, s. 99-100.

4 Tamże, s. 100-101.

5 Aby ułatwić przyjęcie na wyższe studia osobom, które nie ukończyły pełnej szkoły średniej i nie zdały normalnej matury, w pierwszych latach po wojnie, organizowano tzw. kursy zerowe oraz uniwersyteckie studia przygotowawcze, na których w przyspieszonym tempie - w ciągu jednego roku lub dwu lat - przerabiano kurs szkoły średniej. Po ukończeniu takiego kursu lub studium, ich absolwenci uzyskiwali prawo rozpoczęcia studiów na normalnych uczelniach. Była to jedna z metod przyspieszania tzw. awansu społecznego osób o odpowiednim pochodzeniu społecznym i postawie politycznej.

6 Tamże, s. 101-102. Warto przypomnieć, że słuchacze IKKN (analogicznie jak jej wykładowcy) rekrutowali się z kadr MBP, aparatu politycznego wojska i milicji, aparatu partyjnego oraz organizacji młodzieżowych - np. Zygmunt Bauman był politrukiem w KBW, Włodzimierz Brus i Bronisław Baczko w wojsku - podobnie jak Mieczysław Rakowski, zaś Seweryn Bialer był kierownikiem wydziału politycznego KG MO. Nic więc dziwnego, że absolwenci IKKN wnosili do nauki i dydaktyki język charakterystyczny dla wojny psychologicznej, a pojęcia naukowe zastępowali stereotypami.

7 M. Rozental, P. Judin [red.], Krótki słownik filozoficzny, Warszawa 1955, s. 682-683.

8 Tamże, s. 76-77.

9 Gdy po 1956 roku zdjęto z cybernetyki tę swoistą naukowo-polityczną „ekskomunikę”, podstawowe cybernetyczne dzieła M. Mazura zostały wydane w Polsce - Cybernetyczna teoria układów samodzielnych (1966), Jakościowa teoria informacji (1970) oraz Cybernetyka i charakter (1976), zaś Jakościowa teoria informacji, została nawet przetłumaczona na język rosyjski i wydana w ZSRR. Nigdy jednak władze PRL nie zgodziły się na to, by M. Mazur podjął systematyczny wykład swojej teorii na polskich uczelniach - chociaż wykładał ją w wielu ośrodkach zagranicznych (na Sorbonie, w Oxfordzie, w Amsterdamie czy w Huston) i prezentował ją na ponad 50 międzynarodowych kongresach naukowych. Do dziś zresztą teoria M. Mazura i dorobek innych przedstawicieli rozwijającej jego dzieło polskiej szkoły cybernetycznej, nie są objęte obowiązkowym programem polskich uczelni, zaś cybernetyka jako dyscyplina naukowa nie figuruje w wykazie nazw dyscyplin z których - zgodnie z OBWIESZCZENIEM PRZEWODNICZĄCEGO CENTRALNEJ KOMISJI DO SPRAW TYTUŁU NAUKOWEGO I STOPNI NAUKOWYCH z dnia 26 stycznia 1996 r. - można w Polsce nadawać stopnie naukowe. Por. MONITOR POLSKI, Dziennik Urzędowy Rzeczypospolitej Polskiej, Warszawa, dnia 15 marca 1996 r., Nr 17, poz. 219. Również UCHWAŁA Nr 24/96 KOMITETU BADAŃ NAUKOWYCH z dnia 18 września 1996 r. w sprawie podziału komisji Komitetu Badań Naukowych na zespoły oraz dziedzin i dyscyplin nauki należących do właściwości poszczególnych zespołów w trzeciej kadencji Komitetu, nie wymienia cybernetyki wśród dziedzin i dyscyplin nauki, którymi zajmują się komisje KBN. Por. Dziennik Urzędowy Komitetu Badań Naukowych, Warszawa, dnia 20 września 1996 r., Nr 7/96, poz. 26. Widać z tego jak mocno pozostałości stalinowskiego podejścia do nauki zakorzeniły się w Polsce (podobnie zresztą jak w innych krajach postkomunistycznych).

10 Tamże, s. 566-567.

11 Tamże, s. 196.

12 Nawet dziś jeszcze bardzo często, zarówno w naszej publicystyce jak i nauce, używa się pojęć twierdzenie (zdanie) „subiektywne lub obiektywne”, zamiast „prawdziwe lub nieprawdziwe”.

----------------------------------------------

źródło: Józef. Kossecki, Wpływ totalnej wojny informacyjnej na dzieje PRL, Kielce 1999

----------------------------------------------

Weryfikacja polskich kadr naukowych - doc. Józef Kossecki

1 komentarz: